czwartek, 18 września 2014

Głodówka jako sposób na wszystko

https://www.youtube.com/watch?v=fMMI9swqnyk 


"nie mówiłem im ,że będę walczył
mówiłem ,że mam dosyć nieudanych prób
i ,że już chyba po prostu wystarczy
nieświadomie sam kopałem sobie grób 
słowa były wtedy chyba lżejsze od tlenu
i częściej prosiły mnie- już nic nie mów
sukces?zawsze dążyłem ku niemu
ale wtedy miałem chyba zbyt dużo problemów"


Jest smutno , ale nie jestem na kompletnym dnie. Jest lepiej. 
Za dużo ważnych spraw nakłada sie na siebie w moim życiu 
nie jest łatwo to wytrzymać. Im starsza jestem tym bardziej robie się podatna na stres.
Stałam sie zbyt wrażliwa . Cieżko mi pogodzić wszystko ,zwłaszcza ,że nie czuję sie ze sobą dobrze.

 SKINNYDREAMS , STUDIA, MIESZKANIE, MIŁOŚĆ , PRAWKO

Patrząc na moje cele  widać ,że jestem pomiędzy nigdzie  ,a nigdzie.
Tyle rzeczy w życiu jest nieosiągalnych... te są. Wyjątek stanowi SKINYYDREAMS

Głodówka to najlepsze co może nam sie w życiu przytrafić. Polecam każdemu chociaż raz spróbować. Nigdy nie poczujesz sie tak lekko i silnie jak podczas niej. Nie jest łatwo.... ale udawało mi sie. Totalna 5 dniowa głodówka z wejściem i wyjściem z niej . Razem 15 dni, ale te 15 dni odmienia całe moje życie. Zdarza się ,że przez te dni jest naprawde ciezko. Ciemno przed oczami, duszności , mdłości... WARTO.
Nie wiem jak to działa. Najważniejsze jest to ,że chudniesz w maxymalnym tempie . Jeśli dobrze i powoli z niej wyjdziesz dodając codziennie nowe produkty do diety to niekoniecznie te kilogramy muszą powrócić. Ja robiłam głodówki co 2 miesiące. wtedy kiedy zaczynam już tyć po poprzedniej,zabieram się za następną. Tak to działa. Jest to zbawienne. Siła jaką mam w tym czasie nie równa się z żadną inną. Dopiero wtedy czuję sens życia. dopiero gdzy jestem chuda.
Właściwie jestem sama dla siebie klatką .Uwolnię się z niej gdy będe chuda. Gdy łapiąc za żebra nie poczuję tłuszczu ,gdy chłopak który mnie podnosi może mną praktycznie rzucać. dla takich chwil żyje.....



Choroba to dobry pomysł zważywszy na moją sytuację. Wraz z chorobą przyszedł brak smaku. 2 dni temu zaczelam wchodzenie w głodówkę.Dziś powinnam mieć pierwszy dzien bez jedzenia... nie poszło mi.... chyba juz nie potrafie sie zmobilizować a +10 kg na wadze sprawia ,że chcę wylać na siebie kwas. Jutro też jest dzień. Postaram sie być nową mną. SKINNYDREAMS w realizacji jest dużo lepsze niż  wegetuje i jest przekładane.


pozdrawiam
SKINNYDREAMS

niedziela, 31 sierpnia 2014

nienawiść

Mało piszę.Nie muszę pisac ,ciągle pisałabym to samo.
Pisałabym o nienawiści do siebie .Narastającej, niszczącej nienawiści. Zajadam ją i nienawidzę siebie jeszcze bardziej, co sprawia ze dalej jem ,bo nie jestem w stanie wyjść do ludzi. Nie jestem w stanie wymiotować. Już tylko wegetuje. Chce coś zmienic codziennie to sobie obiecuje. Codziennie procent nienawiści ,obrzydzenia wzrasta. Gdyby moja nienawiść byłaby oprocentowaniem konta ,byłabym milionerką.
Dlaczego nic nie da sie zmienić.... dlaczego doszło do takiego punktu? Nie chce wychodzić, wszędzie czuje się nieatrakcyjnie... boje sie ,znaczy....wiem ,że ludzie patrzą na mnie i myślą "co z tego ,że schudła jak teraz wygląda 2x gorzej" .To smutne. Okropnie boli bo tym żyję.Tylko tym .Powinnam zając sie studiami,ogarnianiem mieszkania , chłopakiem, czymkolwiek. Nie robie nic. Siedze na kanapie i jem.
Więcej nie musze pisac.... nie mam sił. 

TAK PRAGNĘ ZMIAN.
jeśli dobrze pójdzie jutro coś się zmieni ,ale jutro też będzie najgorszym dniem. Dzień w galeri.. ŁOŁ ZAKUPY. Zakupy zawsze działały na mnie kojąco. Były pocieszeniem i nagrodą za jednym razem.Teraz.... teraz mają być szokiem . Prawdopodobnie nic nie kupie ,będę się bała przymierzyć cokolwiek .Rozebrać się przy dobrym świetle. Nie potrafie dotknąć swojego brzucha,ciągle siedze pod kocem zeby nie widzieć mojego ciała które przybrało ponad 7kg. Dla mnie to męczarnia.WIĘZIENIE. Jeśli mam widziec te tony tłuszczu przy dobrym świetle...nie chcę nawet o tym myśleć. Nie ma mnie w domu więc nie będe jadła. i tak nie naprawi to zmarnowanych tygodni .

Pozdrawiam
SKINNYDREAMS

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nie mam nic.

Tak naprawdę ,to nie wiem czy powinnam prowadzic tego bloga.
Aktualnie myślę ,że nie zasługuję na nic dobrego ,więc jem coś dobrego jako rewanż .Najgorsze jest to ,że otrzymuję za to brak spełnienia i dodatkowe kilogramy na wadze ,przez co nie wychodzę do ludzi. 
To sie zaczyna powoli robić komiczne i nudne. Za każdym razem wierzę ,że jest inaczej ,a kończy się i tak napadem bulimicznym..i nie da się na to nic poradzić. Można płakać, chować jedzenie ,wyjść gdzieć..... nieważne. Ta gorsza z pary sióstr zawsze przyjdzie i Cię dopadnie. Nie popieram osób które chcąc schudnąć  marzą o tym by wpaść w anoreksję, ale takie osoby jak ja mają pełne usprawiedliwienie. Mniejsze zło ,lepsza siostra. MATKO ILE BYM ZA TO DAŁA. Mój żołądek ,który powinien być malusi i bezbronny ,aktualnie jest wykorzystywany jako śmietnik na wszystko co zabronione. Nie miałeś chleba  od pół roku ? cudnie... dam Ci chlebka. Ile? kawałek ,dwa? Od razu cały bochenek. Przecież i tak zaraz Cię oczyszczę. Nie miałeś czekolady?batonów?ziemniaków? wszystko Ci dam.
a potem będe cierpieć. cholernie cierpieć. Trzeba być prawdziwym twardzielem ,żeby to znieść.
Ja jestem na skraju, a akurat teraz moje życie mogłoby się ułożyć. Idę na studia, mam faceta ,któremu na mnie zależy , przyjaciół, rodzinę i na wszystkich mogę liczyć. Nie mam jednego ,nie mam zdrowej psychiki .
Nie mam dobrej przemiany materii. Nie mam sił. W moim świecie nie mam NIC.


pozdrawiam
SKINNYDREAMS

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dalej ciągnąć zły stan. ano>buli.

Ciągle staram się powrócić do anoreksji . Do tego cudownego stanu ,kiedy Twój malusi żołądeczek może odetchnąć i cieszyć się tym ,że jest słodziutki i puściutki. Ludzie chwalą to ,że nikniesz w oczach ,czasem zwracają uwagę ,że może już dość. Nad tym stanem unosi się jakaś magia. Aktualnie jestem na etapie "duży wkurwiony żołądek potrzebuje przerwy" .Opycham sie do granic możliwości ,a moje rany na rękach i przełyk błagają by dać im spokój . Więc daje... i tyje. tyje tyje. samoocena 10000 w dół. Brak mi ano ,jednak zbyt mało sił. Widać organizm domaga się kalori. Czasami wydawało mi się nawet ,że potrafie czuć sie ze sobą dobrze np.gdy gubiłam kolejne 5 kg. Dziś na wadze było +5. chyba wiecie co to znaczy dla takich osób. Gubię się we wszystkim. Odtrącam ludzi, zawalam swoją przyszłość. Jedyne co mnie trzyma to to ,że robie prawko. Zbawienne byłoby wyprowadzenie sie z domu. Być zdala od jedzenia ,od  lodówki bez dna. Życie biednego studenta będzie dla mnie jak utopia .

Czekam na dzień ,gdy będzie lepiej. 
musi być

pozdrawiam

SKINNYDREAMS

piątek, 8 sierpnia 2014

nigdy nie jest dobrze

Kolejny wpis w ten sam dzień właściwie dlaczego nie. 
Może to to ,że nie mogę się nacieszyć tym blogiem .Chęć wylania z siebie wszystkiego przewyższa inne potrzeby. Pisałam w różnych notatnikach ... na kartkach,ale to na nic i całkowicie bez sensu. Tu wszystko idzie sprawnie i nie muszę się martwić ,że ktoś znajdzie to co piszę.

Generalnie to walczę z bulimią. Nienawidzę suki. Gdybym mogła wybierać zdecydowanie wolałabym anoreksję . hehe w sumie śmieszne wybierać pomiędzy takimi chorobami,ale różnica polega na tym ,że bulimia mnie niszczy i moje kontakty z ludźmi.Po napadach czuję się napuchnięta ,gruba, znienawidzona.Moje ręce wyglądają jakbym się biła ,a gardło przypomina tarkę. To wszystko sprawia ,że nienawidzę tego kim jestem. Gdy mam okres anoreksji ,kiedy nie jadam, chudne ,czuję się wspaniale,lekko .To najlepszy czas dla mnie. Kocham wychodzić wtedy .Cieszę się tą chwilą kiedy chudnę, chociaż wiem ,że waga szybko wróci. To coś jak euforia ,gdy codziennie się ważę ,a każdy kilogram mniej sprawia ,że czuję się jakbym wygrała wycieczkę w wymarzone miejsce. Dostaje wymarzony ideał którego nie ma.

Mam 19 lat. i jestem po środku swojej najlepszej i najgorszej wagi. 
czuję się fatalnie ,bo wydaje mi się jakbym była dalej w najgorszym punkcie ,a schudnięcie do poprzedniej najniższej ,będe odbierała jako pośredni punkt. Jednym zdaniem NIGDY NIE JEST DOBRZE
...a teraz jest wyjątkowo fatalnie.


pozdrawiam 
SKINNYDREAMS

Początek..

Tak właściwie nie wiem kiedy to się zaczęło . Gimnazjum jakaś 2 klasa? może wcześniej....
Nie znam powodu, wydaje mi się ,że to już jest nam pisane dużo wcześniej i nie koniecznie chodzi o przeżycia, czy konkretną sytuację. Chodzi o psychikę ,a to już dużo cięższa sprawa.
Pamiętam jedną sytuację ,zważyłam się u wujka po rodzinnym obiedzie. Waga wykazała więcej niż powinna. Może nie naśmiewali się złośliwie ,ale te docinki spowodowały ,że już następnego dnia zaczęłam ostro ćwiczyć. Mogłam mieć wtedy z 14 lat. Tak się prawdopodobnie zaczęło. Potem szło już jak burza. Najlepsze jest to ,że na początku wszystko idzie pięknie. Ograniczenia kalorycznie nie są tak odczuwalne i wszystko przebiega tak jak powinno ,naturalnie, zdrowo. Nie wiem kiedy przerodziło się to w obsesję. Tą cholerną obsesję ,kiedy to nie myślisz o niczym innym , wyjścia ze znajomymi są uzależnione od tego czy nie miałaś czasem chwile przed nimi napadu bulimicznego, lub czy nie jesteś w stanie podnieść się z łóżka i możesz tylko płakać ,bo znów czujesz swoje okropne tak znienawidzone sadło. Ten tłuszcz na którego myśl stajesz się sparaliżowana . Nie da się zauważyć kiedy dochodzi się do takiego punktu, a wtedy zazwyczaj już nie chcesz z niego wyjść.....znaczy chciałabyś ,ale bez szansy przytycia , a tak się raczej nie da.
Nie chce się zawieść rodziny, przyjaciół ... nie chcesz okazać się słaba. Chyba to w tym jest najgorsze...nie wyjdziesz z tego sama ,ale to zbyt bardzo w Ciebie wsiąknęło ,żeby pozwolić komuś z tym walczyć,bo tak naprawdę  wcale nie chcesz walczyć. W sumie to nie jest walka tylko WOJNA. Wojna ze swoim ciałem,a tak naprawdę ze sobą. Tak, na tym polega paradoks .Dążymy do szczęścia ,które nas zabija.

Myślę ,że dłuższy wpis nie ma aktualnie sensu . Cholera mam jeszcze tyle do napisania... zrobię to, wkrótce.
Dzielcie się ze mną swoimi historiami w komentarzach .Podsyłajcie blogi.chętnie poczytam.Wsparcie najważniejsze.

pozdrawiam. SKINNYDREAMS